niedziela, 19 lutego 2012

Sport, turystyka, szkło

(średnio przystojny) Konrad Piasecki: Jest pani w stanie dotrzeć do problemów trzecioligowego hokeja na lodzie?
Dr Joanna Mucha, Minister Sportu i Turystyki: Proszę mi wierzyć, że te problemy już są opracowywane w resorcie, chociaż one oczywiście są gdzieś tam, nie wiem, na 35. miejscu albo 98. 
K. P.: Za trzecioligowy hokej to niech się pani nie bierze, bo tej ligi nie ma, ale tak przykładowo mówię. 

Taki to był wywiad, dość szeroko komentowany w mediach. Nie da się ukryć, że za pytanie o coś, co nie istnieje, nagrody Pulitzera raczej się nie dostaje. Zresztą (średnio przystojny) dziennikarz też nie okazał się tak sprytny, jak myślał, bo, jak triumfalnie ogłosiło Ministerstwo Sportu, III liga hokeja istnieje, choć nosi ona nazwę II ligi. Podobny problem z nazewnictwem klas rozgrywkowych dotyczy chyba większości dyscyplin zespołowych w Polsce, ale nie o tym chciałem pisać.

Co zrobiła dr Joanna Mucha? Odpowiedź jest banalna: skłamała. Owszem, nie w sprawie najwyższej wagi, może nie wprost, może w dobrej wierze, gdy była zaskoczona pytaniem, ale faktem jest, że skłamała (choć w zasadzie pozytywne jest to, że po oczach widać jak kłamie). Co gorsze, jestem przekonany, że 99,9% polityków zrobiłoby to samo. W myśl zasady: "Nie wiem co się dzieje w moim resorcie, ale wygłoszę ładną formułkę, aby uspokoić słuchaczy, zapewnić, że pochylam się nad wszystkimi problemami i mam nadzieję, że dziennikarz nie będzie drążył tematu".

A najciekawsze są jak zwykle komentarze psychologów i socjologów. Prof. Fuszara: "Zadający pytanie ma ogromną władzę i jeżeli chce, to zada to pytanie tak, że ugotuje osobę pytaną, która z takiej sytuacji nie ma wyjścia". Pani profesor nie widzi wyjścia z sytuacji, a ja, prosty inżynier, widzę. Myślę, że gdybym był Ministrem Sportu, rozmowa wyglądałaby tak:

Konrad Piasecki: Jest pan w stanie dotrzeć do problemów trzecioligowego hokeja na lodzie?
(niezbyt przystojny) ja, Minister Sportu: A jakie konkretnie problemy ma pan na myśli?
K. P.: Yyyy... żartowałem, nie ma takiej ligi.

Oczywiście, jeżeli wierzyć przywołanym przeze mnie autorytetom, takie pytanie nie zostałoby zadane mnie, bo ja nie stałbym na szklanym klifie zaraz po przebiciu szklanego sufitu (co najwyżej wychyliwszy szklaneczkę czegoś mocniejszego, jak by to pewnie zażartował, piękny inaczej, król strzelców z '74).

Jak ktoś dotrwał do tego miejsca, polecam jeszcze panią Piotrowską z fundacji Feminoteka. Jej właśnie zawdzięczamy komentowanie urody panów i podkreślanie tytułów naukowych pań w moim tekście. Zgadzam się z nią, że ministrowi nie jest niezbędna szczegółowa wiedza o sporcie. Gdyby szukać eksperta od sportu, pewnie skończyłoby się to zaangażowaniem kogoś pokroju prezesa PZPN (Radek Kałużny ostatnio próbuje swoich sił jako komentator na Eurosporcie), ewentualnie Mirosława Noculaka albo Adama Romańskiego, którzy robili już chyba wszystko, co można robić wokół koszykówki, więc ministerstwo wydaje się kolejnym szczeblem kariery. 

Pani Piotrowska sugeruje ponadto, że minister może się nie znać na sporcie, ale może się znać na turystyce. Zapomniała powiedzieć, że może się również nie znać ani na jednym, ani na drugim, co jest sytuacją chyba najczęściej spotykaną w życiu. Dodaje też, że minister powinien mieć szersze kompetencje, nie precyzuje jednak jakie. Według mnie, powinien posiadać tzw. kompetencje miękkie (brzydkie sformułowanie) jak asertywność czy pewność siebie, a dr Mucha niestety tym się nie popisała. 

Trudno zatem wskazać idealnego kandydata na ministra sportu. W razie czego, ja jestem chętny. Oczywiście wcale nie skreślam minister Muchy, w końcu niezła z niej laska.

4 komentarze:

  1. Chary na prezydenta!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. "(...) a ja, prosty inżynier, widzę (...)" - cóż za niekonsekwencja... Nie powinno być raczej "a ja (niezbyt przystojny) widzę"?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na anonimowe prowokacje nie odpowiadam :).

    OdpowiedzUsuń