czwartek, 23 sierpnia 2012

W PeeZeLu bez zmian

Sezon ogórkowy jeszcze trwa, więc dzisiaj z rana na gazeta.pl pierwszym newsem było to, że marszałek Podkarpacia zajął zwykłemu pasażerowi miejsce w samolocie. Bardzo dobrze, że jest z tego mała afera, ale wydaje mi się całkiem prawdopodobne, że marszałek rzeczywiście o tym nie wiedział. Pewnie ktoś z jego biura, który jeszcze ma znajomości w Locie chciał jak najlepiej wykonać swoje obowiązki. Ustrój się zmienił, a mentalność została. Nie o tym jednak chciałem.

Niesamowite jest to, że w czasach gdy każda wypowiedź dla prasy jest autoryzowana, gdy prawie każdy ma swojego rzecznika prasowego i PR nikomu się nie kojarzy z Polskim Radiem, czasami można przeczytać naprawdę szczerą wypowiedź. Tak było w przypadku trenera Janusza Wójcika, tak też jest w przypadku marszałka Podkarpacia. Wypowiedź ta jest godna zacytowania w całości na moim blogu:

Dzisiaj to już nie można mieć syna, córki i w ogóle najlepiej jeździć furmanką. Dzisiaj każdy człowiek może bić władzę [bić ją słownie, dodajmy, cytując Michała Witkowskiego, który z kolei cytował chyba jakąś celebrytkę]. Leciałem na ważne spotkanie z ambasadorem Kanady. Ważne dla interesów i gospodarki Podkarpacia.

Warto dodać, że gdy czytałem tę perełkę, to jeszcze nie była ona okraszona zdjęciem marszałka. Sprawdziłem najpierw na Wikipedii, co to za jeden (a co niby lepszego można robić w pracy). Patrzę: PSL. Od razu sobie wyobraziłem modelowego regionalnego działacza tej partii z długoletnią tradycją. Znaki szczególne: brzuch sarmacki, gęba nalana ozdobiona wąsem, brak szyi. Taki wujek, co na weselu każdemu polewa w odstępach dużo krótszych niż między intonowaniem "a teraz idziemy na jednego" przez orkiestrę. Chyba każdy w rodzinie ma takiego wujka.

Intuicja tym razem mnie nie zawiodła. Wracając do meritum sprawy. Nie o taką Polskę walczyliśmy, gdzie ludzi sami wybierają, a potem sami biją (słownie). Marszałek jeszcze pamięta, co władza ludowa robiła z ręką na nią podniesioną. A dzisiaj? Nawet taki gołowąs jak ja może krytykować w Internecie marszałka z drugiego końca Polski. Nie mówiąc o tym, że syna i córki nie można mieć. Tutaj akurat bohater wyraził pogląd bardzo typowy w tym kraju: jak już zdobyłem jakąś władzę, to przecież po to, żeby mojej rodzinie żyło się lepiej. Jeżeli zrobię coś dla innych ludzi, to dobrze, a jak nie, to trudno, w końcu rodzina rzecz święta. Chyba nawet nie ma w tym żadnego wyrachowania, po prostu taka nasza kultura. Dobra, wystarczy tego bicia władzy, i tak musi się bronić przed bezpardonowymi atakami ze wszystkich stron.